piątek, 10 grudnia 2010

Proszę zapiąć pasy, lądujemy w Warszawie.

Witam. Nic nie usprawiedliwi tego, że po raz kolejny zniknęłam na tak długi okres czasu. Nawet nie próbuję się z tego wytłumaczyć - nawaliłam.

Wróciłam do domu. Do rodziny, do szkoły, do wszystkiego. Powiem szczerze, że prawie nic się nie zmieniło. :)

Minęły już cztery miesiące od mojego powrotu i teraz czuję się tak, jakbym nigdy tam nie była. Utrzymujemy kontakt mailowy, ale wiadoma sprawa - to już nie to samo co wcześniej. Bardzo cieszę się, że wróciłam do domu, ale mimo wszystko coś tam zostawiłam, taka .. jakby cząstka mnie.

Powiem tak. Ciężko było się tak po prostu spakować, zabrać walizkę i wylecieć. Spędziłam tam rok. Były momenty kiedy miałam wszystkich po dziurki w nosie, ale więcej było takich niezapomnianych i radosnych chwil.. Dobrze wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będę musiała wrócić. To takie mieszane uczucie, bo z jednej strony już nie mogę się doczekać, ale z drugiej juz wiem, że coś już minęło, że coś już nie wróci.

Przygoda w Brazylii to taki rok wyrwany z życia, taka bajka. Nie żałuję NICZEGO co tam przeżyłam. Wszystko to było dla mnie bardzo długą i przykładną lekcją. Pozostaje pytanie. Czy będę umiała wykorzystać to, czego się na tej lekcji nauczyłam?


Teraz co tydzień będę streszczać tu jeden miesiąc, zamieszczając fotki i moje prywatne pamiętnikowe notatki :) Zaczynam juz po Świętach!

czwartek, 22 kwietnia 2010

18 urodziny i zmaina rodziny - czyli NOWOSCI W NIEMALEJ ILOSCI ;)

Zaczne od przeprosin dla Drogich, Kochanych, Niezastapionych, Stalych Czytelnikow (teraz musze sie postarac, byscie wybaczyli ze zniknelam na trzy miesiace ;) Mam nadzieje, ze wybaczycie i zrozumiecie brak czasu powiazany z lenistwem i skleroza :) Teraz kilka slow z zycia Intercâmbisty ;)

W dniu 12 lutego 2010 skonczylam lat 18 - stalam sie pelnoletnia, co wcale nie idzie w parze z dorosloscia. Najwazniejsze urodziny mojego zycia spedzilam w Brazylii, z dala od domu - nie zaluje. Bylam w otoczeniu osob ktore naprawde znacza dla mnie duzo, mimo ze znam ich tylko kilka miesiecy. Wszystko zaczelo sie w szkole, kiedy spiewali mi ,,sto lat", nastepnie na przerwie kiedy stalam w kolejce po jedzonko w kolejce dluzszej niz te w tesco przed swietami, w klasie wywiesili dla mnie plakat ,, Parabéns Pepino!!!" (,,Gratulacje ogorku!!!) Pozniej po lekcjach zwyczajowo zostalam wpierw oblana woda, nastepnie posypana maka - wracalam do domu na rowerze - wygladalam jak balwan, ale mi to nie prtzeszkadzalo - wrecz przeciwnie. Wieczorem wybralismy sie do baru - tam wszyscy zaspiewali mi ,,sto lat" (oczywiscie po portugalsku) a nastepnie moje kolezanki zrobily mi niespodzianke i zaspiewaly po polsku!!! To bylo genialne! :) Po torcie, piwie i mile spedzonym czasie w ,,Good beer" wybralismy sie do klubu ,,Don Diego" na impreze pt: ,,samba mais"  no i tam sie dopiero dzialo! Najlepsze ,,sto lat" jakie moglam miec - w rytmie samby - wyobrazcie sobie to tylko... :) Jedyne, niepowtarzalne i udane 18 urodziny! :)


A teraz kilka slow na temat rodzin. Niestety pozegnalam sie juz z Verônica na dobre - znaczy sie zmienilam rodzine. Mieszkam teraz w domu wczesniej juz wspomnianej przeze mnie Bárbary. Teraz mam rodzenstwo mniej wiecej w moim wieku. Bárbara ma lat 18 - jest mlodsza ode mnie o 4 dni - z tej racji musi sie do mnie zwracac Kochana Ciociu Angeliko albno Pani Angeliko - zalezy od nastroju :D
Oliver - ma 17 lat, jest naprawde baaardzo milym chlopcem - nie olewa szkoly i jest fanatykiem pilki noznej - nawet laczy nas ten sam klub São Pauloo! Razem ogladamy mecze - wtedy mam ubaw, bo Oliver jest bardzo spokojnym czlowiekiem, ale przez 90 minut meczu zmienia sie nie do poznania! Musicie uwierzyc na slowo... Valkiria - lat 21 - studentka psychologii. Niestety nie mieszka z nami. Uczy sie w Curitiba. Na cale szczescie juz ja poznalam! :)
Brummer - 24 lata, a wyglada na jakies 30. Broda go postarza nieziemsko ;) Mieszka w miasteczku obok - Toledo - jest bardzo mily i calçy czas przypomina mi o Regulaminie Rotary Internacional :D (no co?? nie chce zebym do Polski za szybko nie wrocila - tak mi powiedzial;))
Valdir - tata. Profesor historii na uniwersytecie w naszej wsi :) Spokoj i zaduma to jego cechy rozpoznawcze.
Teresa - mama. Pracuje w archiwum na tym samym uniwersycie co tata. W tym roku uzyskala tytul Doktora. Rownie dobrze moglaby byc profesorem, ale za bardzo lubi poszukiwac i odkrywac, by to zostawic :) Nawet pokazala mi cala mase ksiazek poslkich! Polski slownik ortograficzny i porugalsko-polski. Podoba mi sie w tej rodzinie, bo strasznie przypomina mi moja. Nie kolejna host family, tylko moja, taka prywatna - w Polsce :)

Zostaly trzy miesiace i wracam do kraju. Za mna juz osiem, kiedy mieszkam sama w obcym kraju. Taka prawdziwa szkola zycia. Teraz juz wiem, ze nawet jesli zamieszkam kiedys sama - z pewnoscia sobie poradze. Bo jesli dalam rade sama w tak mlodym wieku na drugim koncu swiata - dam rade i w Ojczyznie. Bo wszedzie dobrze, ale tylko tam najlepiej :)

niedziela, 24 stycznia 2010

Dwa obroty o 180 daja lacznie obrot o 360...

Imie: Barbára
Nazwisko: Gregory
Wiek: 18
Misto: Marechal Candido Rondon

Dlaczego o niej zdecydoalam sie dzisiaj pisac mimo potwornego zmeczenia? Po prostu, domyslam sie co ona czuje. Rok temu 17-letnia Barbára zapiela ostatnia walizke, scisnela w dloni bilet i spogladajac na mame zaplakanymi oczyma, powiedziala: Do zobaczenia w krotce. Minely jej urodziny. Minely Swieta. Przezyla cztery poey roku w Niemczech na wymianie. Wczoraj znow spakowala i dopiela walizki. Spogladajac na przyjaciol, wszystkie trzy rodziny, zaplakana, ledwo wymrotala: Zegnajcie na zawsze. No wlasnie. Co boli bardziej? Zostwic bliskich na rok ktory za chwilke minie, czy opuscic kraj w ktorym przezylo sie niezapomniane chwile, setki usmiechow, litry lez i uzbieralo sie bagaz ciezkich, ale jakze przydanych i ciekawych doswiadczen?

Bylam tam. Widzialam jak rodzina i przyjaciele na lotnisku, placza ze szczescia, bo za chwilke zjawi sie ona.. Po godzinnym opoznieniu widzielismy jak nadlatuje Barbára.. Zabrala walizki i kiedy tylko przekroczyla wejscie dla pasazerow przylatujacych, uslyszala krzyki radosci, zostala obsypana kwiatami, serpentyna oraz po staropolsku powitana chlebem i sola. Polaly sie lzy. Nie tylko rodziny i nie tylko przyjaciol. Mimo ze to wlasnie dzisija ja poznalam, plakalam razem z nimi. Po prostu wyobrazilam sobie siebie za kilka miesiecy w Polsce. Na sama mysl o powrocie serce kraja sie w pol i piszac tego posta tez placze... Wyjezdzajac na wymiane ludzie musza wiedziec ze co zajebiste konczy sie cholernie szybko. Ona tez wiedziala - zostawila kolezanki, rodzine i znajomych, bo chciala porozmawiac wlasnie ze mna - ona tez wie, co ja bede czuc. Usidlysmy razem pod wejsciem na lotnisku, pijac kole i jedzac resztki chleba z sola opowiadala mi co ona wlasnie przezywa - z jednej strony cieszy sie bo juz jest u siebie, znow wszystko normalne, ale jest w niej cos co ciagnie ja z powrotem.
Pojechalismy zjesc lody, by bliscy mogli sie nia nacieszyc. W drodze powrotnej nikt nie powiedzial ani slowa. Weszlismy do jej domu. Minela chwilka i ona rozplakala sie jak dziecko, gdy weszla do pokoju. Jej pokoju zostawionego jakis czas temu. Rzucila sie na lozko i powiedziala tylko: dlaczego oni sa juz tak daleko? Zostala w pokoju sama. Nie wiedzialam co mam zrobic, jej rodzina tez nie wiedziala. Zamknela sie w pokoju i po kilku minutach wyszla usmiechnieta i powiedziala: dobrze byc znow w domu.

Pozniej przyslzi goscie na churrasco. Ona odzyla, smiala sie opowiadala o zyciu w Niemczech, pokazala nam plyty, zdjecia - caly czas kiedy mowila o Niemczech miala szklanki w oczach...

Nie jestem zaskoczona. Gdy wroce - Wy tez nie bedziecie....



Ale to juz bylo... I nie wroci wiecej! Chociaz tyle sie zmienilo to do przodu wciaz wyrywa glupie serce!

piątek, 15 stycznia 2010

Nie wazne gdzie - wazne z kim!

-Drrrryn!
-Halo?
-Angelika, Ty jeszcze spisz? Jest 15:00!!
-Kto mowi?
-Jak mozna tyle spac?
-KTO MOWI?
-ok, ok Marlene dzisiaj sa urodziny pewnej Pani 90-lat konczy? Idziesz ze mna?
- gdzie (prawie przysypiam)
-Pamietasz ta mala Polske w brazylii kolo Rondonu?
-No jasne.
-Duzo Polakow bedzie, jedziesz?
-Jasne (jak uslyszalam slowo Polakow, obudzialam sie w ulamki sekund) o ktorej?
- Przyjade po Ciebie o 19:00
-okej bede gotowa.

Dzwonila Marlene, moja byla sasiadka, ktora jako jedna  znielicznych gaworzy po polsku. Jasne, ze sie przejelam tym, ze bedzie duzo Polakow, ale to nie przeszkodzilo mi w dalszym ,,wypoczywaniu" , wiec Angelika jak zwykle usnela .....i zaspala. Wstalam o 18:00 zadowolona z zycia, jakgdyby nigdy nic. Poszlam do lazienki, ledwo przekrecilam kluczuk, a tam stukot: ,,Angelika, Marlene juz przyszla" Pierwsze moje slowo to bylo: zabije sie - spojrzalam w lustro (jeden z najwiekszych dotychczasowych bledow mojego  zycia) i nie powiem coz zaczelam wykrzykiwac, bo blog czytaja rownierz dzieci :) Otworzylam drzwi od lazienki, a tam calykomitet powitalny (wygladam jak ludzie z 2012;) nie powiem, swoja fryzura rozbawilam wszytskich co tam stali, oczym nie zapomnieli mnie poinformowac. Kiedy brawa i smiechy ucichly spytalam: moge szybko do lazienki? Marlene duszac sie nie mal ze smiechu (oczywiscie udaje powazna) mozesz,  anawet musisz :D Marlene - kocham Cie! pol godzinki bylam gotowa do wyjscia.

Jedziemy. Doly i pagurki to juz tutaj norma. Ja wiedzialam ze jedziemy na pewna wioske, ale matko moja kochana! Angelika zalozyla szpilki i odwalila sie mniej wiecej tak jak pierwszy raz w gory (wtajemniczeni wiedza jakzem blysnela inteligencja) jak wysiadlam z auta, uwierzcie czy nie - bylam tam gwiazda. Robili ze mna zdjecia, pytali, przekrzykiwali jeden drugiego (niespodzianka PO POOOOOLSKU!) I caly czas slyszalam, wreszcie poznalismy prawdziwa Polke z Polski, obroslam w piorka malo latac ze szczescia nie zacezlam, ze jestem Polka. Jaka to radosc reprezentowac kraj tak daleko i byc odebranym w tak przyjemny sposob!
Kolacja, spiewy, tance pogadanki, krzyki - mamo kochana jetem w domu. Czuje Polske!

Byllo tak milo, sympatycznie i w ogole super ze nwet nie zauwazylam ze juz 2 w nocy i musialam sie zbierac. Na odchodne uslyszalam: Ty napewno jestes Polka? Mowie ze tak. Nie nie jestes, bo ni wypilas ani jednego kieliszka wodki, ani jednego luka piwa - mow co chcesz - Polka nie jestes. Chcialam im wytlumaczyc jak to w Polonii bywa, ale zostalam wysmiana i skomentowali to tak: ,,Nasze dziadki sa z Polski, mysmy w Polsce tez byli, polska wodka jest najlepsza". Rozbawil mnie ten tekst wiec darowalam sobie dalsze wyjasnienia o piciu alkoholu w Polsce.
Dostalam piekny prezen od ludzi ktorzy  tam byli - poematy brazylijskie, napisane przez jednego z tamzeobecnych Polakow - z dedykacja i data - mala rzecz, wielki gest - duzo szczescia!

Wrocilam do domu i umarlam na kilka godzin. Snily mi sie klasztory, zakonnice i duchy (bylam w kosciele :D nie w snie, a w zyciu realnym.:D) wiec mialam prawo snic o takich rzeczach. :P

28 stycznia jade tam znow - kocham to miejsce....