niedziela, 24 stycznia 2010

Dwa obroty o 180 daja lacznie obrot o 360...

Imie: Barbára
Nazwisko: Gregory
Wiek: 18
Misto: Marechal Candido Rondon

Dlaczego o niej zdecydoalam sie dzisiaj pisac mimo potwornego zmeczenia? Po prostu, domyslam sie co ona czuje. Rok temu 17-letnia Barbára zapiela ostatnia walizke, scisnela w dloni bilet i spogladajac na mame zaplakanymi oczyma, powiedziala: Do zobaczenia w krotce. Minely jej urodziny. Minely Swieta. Przezyla cztery poey roku w Niemczech na wymianie. Wczoraj znow spakowala i dopiela walizki. Spogladajac na przyjaciol, wszystkie trzy rodziny, zaplakana, ledwo wymrotala: Zegnajcie na zawsze. No wlasnie. Co boli bardziej? Zostwic bliskich na rok ktory za chwilke minie, czy opuscic kraj w ktorym przezylo sie niezapomniane chwile, setki usmiechow, litry lez i uzbieralo sie bagaz ciezkich, ale jakze przydanych i ciekawych doswiadczen?

Bylam tam. Widzialam jak rodzina i przyjaciele na lotnisku, placza ze szczescia, bo za chwilke zjawi sie ona.. Po godzinnym opoznieniu widzielismy jak nadlatuje Barbára.. Zabrala walizki i kiedy tylko przekroczyla wejscie dla pasazerow przylatujacych, uslyszala krzyki radosci, zostala obsypana kwiatami, serpentyna oraz po staropolsku powitana chlebem i sola. Polaly sie lzy. Nie tylko rodziny i nie tylko przyjaciol. Mimo ze to wlasnie dzisija ja poznalam, plakalam razem z nimi. Po prostu wyobrazilam sobie siebie za kilka miesiecy w Polsce. Na sama mysl o powrocie serce kraja sie w pol i piszac tego posta tez placze... Wyjezdzajac na wymiane ludzie musza wiedziec ze co zajebiste konczy sie cholernie szybko. Ona tez wiedziala - zostawila kolezanki, rodzine i znajomych, bo chciala porozmawiac wlasnie ze mna - ona tez wie, co ja bede czuc. Usidlysmy razem pod wejsciem na lotnisku, pijac kole i jedzac resztki chleba z sola opowiadala mi co ona wlasnie przezywa - z jednej strony cieszy sie bo juz jest u siebie, znow wszystko normalne, ale jest w niej cos co ciagnie ja z powrotem.
Pojechalismy zjesc lody, by bliscy mogli sie nia nacieszyc. W drodze powrotnej nikt nie powiedzial ani slowa. Weszlismy do jej domu. Minela chwilka i ona rozplakala sie jak dziecko, gdy weszla do pokoju. Jej pokoju zostawionego jakis czas temu. Rzucila sie na lozko i powiedziala tylko: dlaczego oni sa juz tak daleko? Zostala w pokoju sama. Nie wiedzialam co mam zrobic, jej rodzina tez nie wiedziala. Zamknela sie w pokoju i po kilku minutach wyszla usmiechnieta i powiedziala: dobrze byc znow w domu.

Pozniej przyslzi goscie na churrasco. Ona odzyla, smiala sie opowiadala o zyciu w Niemczech, pokazala nam plyty, zdjecia - caly czas kiedy mowila o Niemczech miala szklanki w oczach...

Nie jestem zaskoczona. Gdy wroce - Wy tez nie bedziecie....



Ale to juz bylo... I nie wroci wiecej! Chociaz tyle sie zmienilo to do przodu wciaz wyrywa glupie serce!

3 komentarze:

Angelika pisze...

Ps. Dodam tylko ze jej rodzina, to moja trzecia rodzina na wymianie - niestety trzecia iostatnia...

Anonimowy pisze...

A jak Ci idzie z językiem???
Opisz jak mozesz dokladniej szkole;)
pozdrawiam;)

Anonimowy pisze...

Super:)czytam Twojego bloga bo sama wyjezdzam-ale do USA.Co prawda to dwa zupelnie inne kraje,ale pewnie uczucia,ktore towarzysza takiemu wymiencowi sa podobne;)
Najpierw łzy za ojczyzna,ale jak juz wrocisz do domu,to z kolei placzesz za tym,co zostawilas "tam"..Wspominasz piekne chwile i tak bardzo tesknisz do tego wszystkiego!Ach,saMA Sie zastanawiam jak to bedzie gdy wyjade...Napewno bedzie mi bardzo ciezko zamknac taki rodzial wszystko zostawic..i po prostu wrocic do domu ...Ale sie rozpisalam :)Pozdrawiam Cie serdecznie i gratuluje,ze odwazylas sie na taka podroz ale jak widzisz warto bylo!:)Powodzenia:*