piątek, 15 stycznia 2010

Nie wazne gdzie - wazne z kim!

-Drrrryn!
-Halo?
-Angelika, Ty jeszcze spisz? Jest 15:00!!
-Kto mowi?
-Jak mozna tyle spac?
-KTO MOWI?
-ok, ok Marlene dzisiaj sa urodziny pewnej Pani 90-lat konczy? Idziesz ze mna?
- gdzie (prawie przysypiam)
-Pamietasz ta mala Polske w brazylii kolo Rondonu?
-No jasne.
-Duzo Polakow bedzie, jedziesz?
-Jasne (jak uslyszalam slowo Polakow, obudzialam sie w ulamki sekund) o ktorej?
- Przyjade po Ciebie o 19:00
-okej bede gotowa.

Dzwonila Marlene, moja byla sasiadka, ktora jako jedna  znielicznych gaworzy po polsku. Jasne, ze sie przejelam tym, ze bedzie duzo Polakow, ale to nie przeszkodzilo mi w dalszym ,,wypoczywaniu" , wiec Angelika jak zwykle usnela .....i zaspala. Wstalam o 18:00 zadowolona z zycia, jakgdyby nigdy nic. Poszlam do lazienki, ledwo przekrecilam kluczuk, a tam stukot: ,,Angelika, Marlene juz przyszla" Pierwsze moje slowo to bylo: zabije sie - spojrzalam w lustro (jeden z najwiekszych dotychczasowych bledow mojego  zycia) i nie powiem coz zaczelam wykrzykiwac, bo blog czytaja rownierz dzieci :) Otworzylam drzwi od lazienki, a tam calykomitet powitalny (wygladam jak ludzie z 2012;) nie powiem, swoja fryzura rozbawilam wszytskich co tam stali, oczym nie zapomnieli mnie poinformowac. Kiedy brawa i smiechy ucichly spytalam: moge szybko do lazienki? Marlene duszac sie nie mal ze smiechu (oczywiscie udaje powazna) mozesz,  anawet musisz :D Marlene - kocham Cie! pol godzinki bylam gotowa do wyjscia.

Jedziemy. Doly i pagurki to juz tutaj norma. Ja wiedzialam ze jedziemy na pewna wioske, ale matko moja kochana! Angelika zalozyla szpilki i odwalila sie mniej wiecej tak jak pierwszy raz w gory (wtajemniczeni wiedza jakzem blysnela inteligencja) jak wysiadlam z auta, uwierzcie czy nie - bylam tam gwiazda. Robili ze mna zdjecia, pytali, przekrzykiwali jeden drugiego (niespodzianka PO POOOOOLSKU!) I caly czas slyszalam, wreszcie poznalismy prawdziwa Polke z Polski, obroslam w piorka malo latac ze szczescia nie zacezlam, ze jestem Polka. Jaka to radosc reprezentowac kraj tak daleko i byc odebranym w tak przyjemny sposob!
Kolacja, spiewy, tance pogadanki, krzyki - mamo kochana jetem w domu. Czuje Polske!

Byllo tak milo, sympatycznie i w ogole super ze nwet nie zauwazylam ze juz 2 w nocy i musialam sie zbierac. Na odchodne uslyszalam: Ty napewno jestes Polka? Mowie ze tak. Nie nie jestes, bo ni wypilas ani jednego kieliszka wodki, ani jednego luka piwa - mow co chcesz - Polka nie jestes. Chcialam im wytlumaczyc jak to w Polonii bywa, ale zostalam wysmiana i skomentowali to tak: ,,Nasze dziadki sa z Polski, mysmy w Polsce tez byli, polska wodka jest najlepsza". Rozbawil mnie ten tekst wiec darowalam sobie dalsze wyjasnienia o piciu alkoholu w Polsce.
Dostalam piekny prezen od ludzi ktorzy  tam byli - poematy brazylijskie, napisane przez jednego z tamzeobecnych Polakow - z dedykacja i data - mala rzecz, wielki gest - duzo szczescia!

Wrocilam do domu i umarlam na kilka godzin. Snily mi sie klasztory, zakonnice i duchy (bylam w kosciele :D nie w snie, a w zyciu realnym.:D) wiec mialam prawo snic o takich rzeczach. :P

28 stycznia jade tam znow - kocham to miejsce....

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

aż Ci zazdroszczę takich przeżyć...