piątek, 4 września 2009

04.09.2009 ;)



Swieto Narodowe w Brazylii, tutaj zdjecie z Rotary Club. Drugie zdjecie, to Andrea (kolezanka), Ellen (host siostra) + Polônia na party :)

Bom Dia!


RC Marechal Cândido Rondon - Guaraní :

Jak juz wczesniej pisalam, to naprawde bardzo sympatyczni ludzie. Wczoraj mialam okazje zaobserwowac, jakimi patriotami sa Brazylijczycy. Teraz w Brazylii obchodzili Swieto Narodowe i bardzo podobal mi sie ten ,,obrzed".
Haha! W Clubie jest mezczyzna, ktory nie po angielsku gada tak jak ja po portugalsku, a mimo wszystko sie rozumiemy. On gada do mnie po prortugalsku, a ja do niego po angielsku i naprawde sie rozumiemy. Nie do wiary! To jest bardzo zabawne :)
Prezydent Clubu Marechal Cândido Rondon - Guaraní jest bardzo zadowolony z tego, ze przychodze na wszystki spotkania do Rotary, bo niektorzy czlonkowie w ogole sie nie stawiaja, a ja nie jestem zobowiazana, a i tak jestem. Ciesze sie, ze ktos tak fajnie to odbiera. ( I to nie ,,ktos" tylko Prezydent Clubu i jego czlonkowie rowniez ;))

Szkola:
jest oki. Gwiadorowanie powoli mija. I dobrze. Lepiej dla mnie i dla wszystkich innych uczniow jak powoli zapominaja o tym, ze jestem nowa i ,,inna" ( nie ukrywajmy tego) wyrozniam sie i to pod kazdym wzgledem. Zaczynajac od tego, ze nie znam jezyka, poprzez kulture, zwyczaje oraz akcent, konczac na tym, ze mam wiecej luzu w szkole. Zaczyna mnie denerwowac to, ze ludzie w szkole boja sie ze mna rozmawiac, a to dlatego, ze nie znaja angielskiego i mysla, ze skoro ja na codzien posluguje sie tu tylko tym jezykiem to gadam jak Amerykanka badz Angielka, co jest absolutna bzdura, bo moj angielski teraz przechodzi faze ,,umierania".
Mam fajne kolezanki. Zaproponowaly pomoc w uczeniu sie jezyka, nie tylko w szkole, ale i po! A Yasmin (rowiesniczka) uczy mnie grac na gitarze.

Kilka slow o moim stanie emocjonalnym ;)
Jest ciezko. Jest bardzo ciezko, bo wiem, ze jestem tu kompletnie sama. W momencie kiedy nie rozumiem portugalskiego czy czasem angielskiego nie moge rozmawiac po polsku, nie ma mnie kto pocieszyc (wlasnie rozmowa), tesknie za rodzina, krajem, znajomymi, przyjaciolmi, zwierzetami i nawet za glupim korkiem na ul. Pabianickiej. Brakuje mi wszystkiego czego mialam pod dostatkiem. I jedego jestem pewna, ze przyslowie ,,CUDZE CHWALICIE, SWOJEGO NIE ZNACIE" nie zostalo wyssane z palca. Nie to, zeby mi sie tu nie podobalo, czy zebym narzekala, ze jakies katastrofy sie tu dzieja, ale kto jest na wymianie i zatesknil juz za wszystkimi, codziennymi rzeczami, nawet tak banalnymi jak obejrzenie polskiego filmu, wie o czym mowie. Nie bede opowiadala bzdur pt: jest bosko, nie tesknie i nie wracam, bo strasznie tesknie i wroce na pewno, ale nie zmiena to faktu ze tu powroce. Dopiero jak ktos jest daleko, albo nie ma go w ogole rozumiemy co jest wazne. Ja tez juz rozumiem!
Ciao!

Brak komentarzy: